Mieszkam kilkaset metrów dalej, więc grzechem na początku listopada, kiedy oddajemy hołd zmarłym, byłoby nie odwiedzić Cmentarza Ofiar Hitleryzmu na Zaspie. Od dwóch lat znicz na nagrobkach pomordowanych zapalam z żoną i 3-letnim dziś synkiem.
Nekropolia szczególna, ale zawsze jakaś smutna, smutniejsza od innych. Do tego jakby osobna. Mimo, że położona na granicy największych dzielnic Gdańska. Nawet, gdy w okolicy Wszystkich Świętych i Zaduszek, tak jak pozostałe cmentarze, mieni się mnóstwem barw, nad tą wisi coś ponurego i mrocznego.
Chyba nic dziwnego… Drugi rok znicz stawiamy przy betonowym nagrobku Erwiny Barzychowskiej – 10-letniej dziewczynki, która jako podopieczna dozorcy Poczty Polskiej w Gdańsku, 1 września 1939 znalazła się w samym środku piekła. Przez nazistowskie bestie potraktowana miotaczami płomieni, poparzona umierała w męczarniach przez 7 tygodni…
O bohaterskich pocztowcach przypomina powstała na początku lat 90. kwatera, w której złożono odnalezione szczątki 38 rozstrzelanych na Zaspie obrońców Poczty Polskiej.
Ponadto pochowano tu członków Polonii gdańskiej, wybitnych Polaków – m.in. księży Bronisława Komorowskiego i Mariana Góreckiego, celników i kolejarzy z Szymankowa, zamordowanych w obozie koncentracyjnym KL Stutthof i jego „filialnych” miejscach kaźni, zwanych podobozami. Podobno na Zaspie spoczywają też westerplatczycy – plutonowy Piotr Buder (dowódca wartowni nr 1) i radiotelegrafista Kazimierz Rasiński, zamęczony przez Niemców już po poddaniu się załogi
Na Cmentarz Ofiar Hilteryzmu przprowadzam z synka, bo chcę, żeby wiedział, że kiedyś, w zamierzchłych czasach żyli ludzie, którzy hołdowali pewnym wartościom i w ich obronie oddali życie. I że musimy pielęgnować pamięć o nich. Jeszcze tego nie rozumie, ale nie wątpię, że zrozumie…