Pamiętacie trzymające w napięciu powieści Adama Bahdaja i ich adaptacje filmowe? „Wakacje z duchami” i „Podróż za jeden uśmiech” pobudzały wyobraźnię chłopaków z mojego pokolenia i kształtowały w nas – przynajmniej tak było w moim przypadku – poznawcze instynkty. Zazdrościło się Dudusiowi, Poldkowi, Paragonowi wakacyjnych perypetii i śledziło je z zapartym tchem.
Mój prawie 5-letni syn raczej na antenie jakiejkolwiek telewizji nie doświadczy podobnych wrażeń, bo chyba uznano, że w dobie podłączenia dzieci do sieci, play station i xbox-a, emitowanie starych seriali trąciłoby nieco myszką…? Nieważne.
Jeśli misyjna telewizja nie spełnia tej roli, to trzeba samemu zakasać rękawy i wzbudzić u szkraba pasję poznawczą. Tylko jak tego dokonać w sytuacji, gdy jest się uwiązanym na miejscu, w Gdańsku, w domowych pieleszach, nawet w trakcie dwutygodniowego urlopu?
Jeśli nie możesz wyjechać na wakacje, zorganizuj mu je w mieście, własnym sumptem! Oczywiście, najprościej byłoby pójść na łatwiznę posłać dzieciaka do Pałacu Młodzieży albo półkolonię i mieć problem z głowy. Z drugiej strony – Przemek skończył właśnie przedszkole, od września zaczyna szkolną edukację, może więc warto pobyć z nim chwilę, zatrzymać się w codziennym kieracie i spróbować efektywnie wpłynąć na jego postrzeganie świata. A jeśli w parze idzie jego chęć odkrywania nowych zjawisk – to tym lepiej!
Jak z rękawa pomysłami na udane wakacje dla naszej latorośli sypie małżonka. Szczegółowo zaplanowany scenariusz: poniedziałek wizyta w Dolinie Królewskiej we Wrzeszczu, poprzedzona wysłuchaniem radiowej audycji dla dzieci o Janie III Sobieskim pod Wiedniem w 1683 roku, który sześć lat wcześniej wizytował Dworek Zappiów w rzeczonej dolinie;
wtorek – zwiedzanie ORP Błyskawica i przejazd kolejką linową na Kamienną Górę w Gdyni, upalna środa – obrzucanie się workami wypełnionymi zimną wodą, a po południu jazda gokartem w Sopocie – nie lada przeżycie dla malucha!
Czwartek: zabawa z kuzynem w Indian, dla której pretekstem staje się skonstruowane przez Mamę tipi.
Wreszcie piątek: Przemek sam wyznacza trasę na planie Gdańska, okraszonym ikonkami zabytkowych budowli i z konsekwencją starego globtrotera pokonuje ją, wgłębiając się w tajemnice kolejnych napotykanych obiektów. Baszta Jacek, Wielki Młyn, Wielka Zbrojownia, Zespół Przedbramia ulicy Długiej, Złota Brama, Dwór Bractwa św. Jerzego – jak nie przynudzając skutecznie objaśniać brzdącowi, jaką funkcje pełniły, kiedy powstały, co się w nich obecnie znajduje.
Z pomocą przychodzi bogato ilustrowana książka „Co zbroiła Zbrojownia, czyli zwariowany przewodnik po Gdańsku” autorstwa Jovanki Tomaszewskiej i Wojciecha Kołyszko – kapitalne wydawnictwo, w którym poważna historia opisywanych budowli znajduje się w cieniu opowiastek z ich udziałem, dostosowanych do percepcyjnych możliwości maluchów.
To naprawdę działa! 🙂 Dowód? Pytanie zadawane przez Przemka rano, kolejny dzień z rzędu: – Mama, Tata, co dziś robimy w wakacje? Wszystko bez wsparcia Adama Bahdaja!